Otwarci ludzie zatraceni w dźwiękach salsy, ubrani w kolorowe stroje i szczere – szersze z każdym łykiem mojito – uśmiechy. Ciężki zapach cygar mieszający się ze świeżością oceanu. Do tego dzika przyroda i schowane miedzy palmami plaże… tak wyobrażałam sobie Kubę. Nic więc dziwnego, że właściwie od zawsze ta „gorąca wyspa” była moim podróżniczym marzeniem numer jeden. Aż w końcu… postanowiłam je spełnić. :) Zanim jednak podzielę się opowieściami ze swojej dwutygodniowej podróży, zebrałam garść praktycznych informacji, o których sama chciałabym wiedzieć przed wyprawą. Jakie dokumenty są niezbędne? Co ze sobą zabrać? Gdzie nocować? Jak się przemieszczać po wyspie?
-
-
Cenny komfort „strefy komfortu”
Podczas gdy naukowcy głowią się od lat, by opracować remedium na raka, a ekolodzy – przypięci do drzew – walczą o przetrwanie naszej planety, są ludzie, którzy już znaleźli lekarstwo na całe zło tego świata. Lekarstwo, którego gwarancją skuteczności są uśmiechnięte twarze na okładkach poradników. Lekarstwo zawierające się w jednym zdaniu: „WYJDŹ ZE SWOJEJ STREFY KOMFORTU!”. Sentencja, która na liście najczęściej używanych zwrotów motywujących bez wątpienia zajmuje pierwsze miejsce, na mnie działa… odwrotnie. Bo ja… lubię i cenię swoją strefę komfortu.
-
Najpiękniejsza świąteczna tradycja? Bycie razem :)
W powietrzu unosi się woń pierników, korzenne aromaty mieszają się ze świeżością dopiero co przywiezionego z lasu świerku. Najpiękniejszy zapach roku. Nawet jeśli połączymy go z wonią przypalonej ryby czy smażonej kapusty… wciąż pachnie magią. Pachnie… Świętami. :) Już wkrótce na naszych stołach pojawi się pyszny barszcz z uszkami, makowe ciasta i sos grzybowy… Zastanawialiście się, dlaczego akurat te potrawy? Na jakie wigilijne przysmaki czekała w dzieciństwie Twoja babcia? Skąd wzięły się świąteczne tradycje? Co zadecydowało o bożonarodzeniowym menu?
-
Ślady turysty…
Niebotyczne wodospady, gorące kipiące lawą wulkany, fale oceanu, tak wysokie, jakby chciały pochłonąć ląd… do tego szerokie plaże, a zaraz obok… lodowce! Gdybyśmy chcieli zobaczyć wszystkie niezwykłości świata, mogłoby nam nie starczyć życia. Jest jednak na to sposób. Jest miejsce, gdzie na 103 tys. km2 mieści się ziemia w miniaturze.
-
Jak bardzo może zagubić się człowiek… czyli recenzja filmu „Kler”
„Film roku”, „najmocniejszy z filmów Smarzowskiego”, „zostaje pod skórą i otwiera oczy” – zachęcona opiniami, podobnie jak pół Polski, ruszyłam w weekend do kina, żeby obejrzeć „Kler”. Jeśli film miał otwierać oczy, to tylko komuś, kto położył sobie na powiekach odważniki, żeby nie dopuszczać do siebie obrazów z otaczającego nas świata.
-
Co zobaczyć w Guimaraes?
Pamiętacie bajki o zamkach, rycerzach i ukrytych w zaczarowanym lesie skarbach? Guimaraes stanowiłoby idealną ilustrację dla takich opowieści. Przez wiele lat istnienia miasto może i utraciło status stolicy, nie mieszkają już tam królowie, a w zamku z X wieku nie odbywają się bale, ale klimat średniowiecza pozostał. Czuć go podczas spaceru po brukowanych uliczkach historycznego centrum Guimaraes. Czuć go, gubiąc się w magicznym lesie, gdzie ogromne głazy pokryte mchem wyglądają tak, jakby zaraz miały ożyć i ruszyć na jedną z wielu stoczonych w okolicach bitew. Czuć go, wznosząc oczy i widząc warowne zamki, mury obronne i górujący nad Guimaraes napis: Aqui nasceu Portugal – tutaj narodziła się Portugalia.
-
Aveiro i Costa Nova – jednodniowa wycieczka z Porto
Aveiro… nazywane jest portugalską Wenecją. W Wenecji nie byłam, ale podejrzewam, że włoskie miasto obraziłoby się za to porównanie. ;) Fakt, że Aveiro poprzecinane jest kanałami, ale nie są to romantyczne wąskie przesmyki gubiące się w malowniczych uliczkach, bardziej przypominają po prostu rzekę przepływająca przez miasto. Co nie zmienia faktu, że Aveiro w połączeniu z leżącą nad oceanem malowniczą wioską Costa Nova jest dobrym pomysłem na jednodniową wycieczkę z Porto – tylko trzeba dobrze sobie ten dzień zaplanować. Jak? Oto wskazówki. :)
-
O słowach słów kilka…
Nadużywane, wyświechtane, zdeprecjonowane. Rozmnażają się w swej ilości, ale kurczą w swej wadze, przemielone przez maszynkę znaczeń i kontekstów… Otaczają nas z każdej strony. Wręcz osaczają. Czasem atakują, raniąc boleśnie niczym najostrzejszy nóż. Choć zrobione nie są ze stali, a… z głosek. Zaostrzonych przyspieszonym oddechem, tonem, czasem krzykiem… Słowa. Czy w codziennym pośpiechu zastanawiamy się, ile mocy niosą za sobą wyrazy, zdania, które wypowiedzieliśmy? Czy może rzucamy nimi nieuważnie, bezmyślnie, na prawo i lewo, niczym z automatu?
-
Kraina winem płynąca, czyli dlaczego warto pojechać do Porto?
Jeśli szum oceanu połączyć z winem, od którego równie przyjemnie szumi w głowie, to wychodzi… Porto. To oczywiście nie koniec równania – na sumę „ochów” i „achów” nad Porto składają się jeszcze przepyszne owoce morza, urokliwe knajpki, czerwone dachówki przeplatane niebiesko-białymi kafelkami azulejos… to wszystko daje niesamowicie romantyczny i niepowtarzalny klimat, ale… dziś nie o nim. ;) O tym, że do Porto jechać WARTO ze względu na zabytki, widoki i atmosferę, postaram się przekonać Was w kolejnym wpisie. Dziś – zamiast romantyzmu – będzie praktyczna strona podróży.
-
Dzień dobry! :)
Kiedyś podróżnicy, wyruszając w świat, mieli do dyspozycji jedynie mapy… i oczywiście ekscytację z wyruszania w drogę! Dziś ekscytacja jest ta sama (choć zamiast nowych kontynentów odkrywamy nowe knajpki ;)), ale zamiast mapy mamy przewodniki, blogi – miejsca, gdzie możemy czerpać z doświadczeń innych, by w naszej podróży zobaczyć jak najwięcej i przywieźć worek fantastycznych wspomnień! Zamiast mapy mam więc dla Ciebie garść konkretnych wskazówek i inspiracji dotyczących podróży, ale też tego, jak iść przez życie, żeby było ono „fajne”.